Przejechaliśmy ekspresowo przez kraje nadbałtyckie (ech, trzeba by im się kiedyś dokładniej przyjrzeć...)
Łotwa. Pierwszy zachód słońca na Wyprawie...i jeden z niewielu, jakie było nam dane zobaczyć... |
Plaża, gdzieś na Łotwie. |
Ciekawe rzeźbienia w przybrzeżnym piasku. |
Ot, zwykła stacja paliw z restauracją urozmaiconą kolekcją dzwonów i dzwoneczków... |
Jeden z naszych fińskich domków noclegowych (widok od frontu i z tyłu) |
Przydrożny rezerwat przyrody. Tundra. Dodatkowa niespodziewana atrakcja - malownicze chmury deszczowe. |
Wełnianka, jedna z popularniejszych roślin tundrowych. |
Wierzbówka, najczęściej spotykana w Skandynawii roślina kwitnąca. |
Wierzbówka jako element krajobrazu. |
Zimowy hotel. Sanki do transportu, szklane dachy do obserwacji zorzy polarnej. |
Pojawiły się pierwsze renifery... |
A potem było ich coraz więcej i więcej.....
|
Jechaliśmy dalej i dalej, podziwiając piękno przyrody. |
Piątego dnia wyprawy zawitaliśmy na norweską ziemię.
W tej podróży wiele było "naj". Pierwsze norweskie miasto, do którego dotarliśmy - Kirkenes - jest położone najbliżej jedynego przejścia granicznego norwesko-rosyjskiego.
Kirkenes, tak blisko do Rosji, że napisy na ulicach są dwujęzyczne. |
Mimo tego, że w pasie przygranicznym obowiązują pewne rygory, nie ma zakazu obozowania ani spacerowania, co skrzętnie wykorzystaliśmy. |
Vardo. Kolejne norweskie "naj": najbardziej na wschód wysunięte miasto. Do tego jest położone na wyspie, którą łączy z lądem naj-pierwszy wybudowany w Norwegii tunel podmorski - 88m pod poziomem morza.
Latarnie morskie też były "naj".
najbardziej wschodnia |
Co można powiedzieć "naj" o Hamningbergu? Może to, że jest najbardziej malowniczą osadą, jaką napotkaliśmy? No, jedną z najbardziej.
Ale na pewno to, że spotkaliśmy tam najbardziej plażowe renifery podczas naszej podróży.
A zaraz potem, najbardziej plażowe owce.
No i wreszcie najbardziej "naj",do którego dążą rzesze turystów - pieszo, rowerem, motorem czy samochodem - Nordkapp, najbardziej północny skrawek Europy.
Okazało się, że nordkappowe trolle nawet lubią sałatkę z krewetkami...
|
Dla nas - w przeciwieństwie do większości turystów - Nordkapp nie był celem podróży, tylko kolejnym jej punktem, równie ważnym, jak wszystkie inne "naj" i "nie-naj" podczas wyprawy. Tym bardziej, że jest dowiedzione, że ten punkt nosi tylko zwyczajowo miano "najbardziej północnego".
Zostało nam jeszcze jedno północnonorweskie "naj": miasteczko Tromso.
Największe miasto na północy Norwegii.
Najdalej na północ położone: uniwersytet, katedra protestancka, ogród botaniczny, browar oraz... Burger King.
Najstarsze norweskie kino.
No i świetne muzeum polarnictwa na statku Amundsena oraz akwarium z morskimi zwierzętami.
A przede wszystkim - bardzo przyjemna atmosfera.
Najsłoneczniejsze miejsce Norwegii - według opinii badaczy klimatu. My trafiliśmy chyba na najmniej słoneczny tydzień lipca w stuleciu. Na Lofoty wjeżdżaliśmy w takim zachmurzeniu, zamgleniu i deszczu:
Na sam koniec Lofotów dojechaliśmy w chmurach, deszczu i mgle...
Pośrodku Lofotów było dokładnie tak samo, jak na ich początku i końcu. Oznacza to tylko jedno: Lofotów niemal nie widzieliśmy i z pewnością tam wrócimy!
Nasze obozowiska bywały różne - od nocowania w domkach kempingowych na mniej lub bardziej ekskluzywnych kempingach z prysznicami (co za luksus!), przez obozowanie w głuszy, w towarzystwie reniferów, owiec i licznego ptactwa, po szybkie noclegi w okolicach parkingów. Naszym sprzymierzeńcem był brak ciemności: nawet kiedy spóźnialiśmy się ze znalezieniem noclegu, wiadomo było, że nie będziemy rozbijać obozu nocą.
To samo miejsce potrafiło wyglądać zgoła odmiennie, w zależności od warunków atmosferycznych i pory dnia.
Kąpiele i inne czynności higieniczne odbywały w warunkach luksusowych...
...obozowych...
...leśno-polowych...
...a czasami nawet ekstremalnych:
Jednak zawsze towarzyszyły nam piękne "okoliczności przyrody".
Nasz embek spisał się dzielnie. Przejechał ponad 8 000 km (tak, tak! osiem tysięcy kilometrów!) z jedną tylko malutką awarią, którą - w łaskawości swojej - złapał nie w północnej głuszy, ale w środku miasteczka, więc ze znalezieniem warsztatu nie było większego problemu.
Wjeżdżał w różne dziwne miejsca.....
Służył nam jako kuchnia...
...jadalnia...
...i - oczywiście - sypialnia.
Nie wyobrażamy sobie bardziej wygodnego i wszechstronnego samochodu do podróżowania.
Nieubłaganie nadszedł czas obrania kierunku "na południe".
Po niemal dwóch tygodniach dzikiej, surowej i bezludnej Norwegii, Szwecja okazała się nazbyt cywilizowana. Jednak uliczki Sztokholmu oraz port jachtowy nas zauroczyły.
I port jachtowy:
A potem ruszyliśmy na wyspę Oland, gdzie zobaczyliśmy zupełnie inną Szwecję:
- w Bergholm zanurzyliśmy się w atmosferze pradawnego zamczyska
- na zachodzie wyspy podziwialiśmy urozmaicone wybrzeże, odważni zażywali morskich kąpieli
- w środku wyspy oglądaliśmy obronny kościół
- na północy wyspy tropiliśmy leśno-morskie krowy.....
podziwialiśmy niesamowite rośliny na "Ścieżce Trolli"
oraz malowniczy zachód słońca (tym razem schowało się za horyzontem)
- zaś na zachodzie wyspy skusiliśmy się na odrobinę plażowania.
...wszak lepiej pooglądać wiatraki. |
Co nas w Skandynawii, szczególnie w północnej Norwegii urzekło? Wszystko! Prymitywna i odporna roślinność, przestrzeń, góry, renifery, kolorowe, drewniane domy, wioski i osady rybackie, porządek, spokój i harmonia. Niewielka ilość ludzi i dużo miejsc nieskażonych cywilizacją. Czyste strumyki, jeziora i wodospady. Oto jeszcze kilka migawek z "naszej" Norwegii.
...ale my raczej woleliśmy przemierzać plaże w bardziej kompletnym stroju.
|
Na własnej skórze odczuliśmy, dlaczego mniejsze domki są mocno przytwierdzone do podłoża |