Malaga zrobiła na części ekipy większe wrażenie, niż szeroko reklamowana Barcelona. Wrócimy tam na pewno - może jakaś specjalna wyprawa eksplorująca Półwysep Iberyjski?
Kiedy poczuliśmy pod stopami i kołami marokańską ziemię, a afrykański wiatr we włosach, chcieliśmy tylko jechać dalej i chłonąć różnorodne widoki, smaki i zapachy.
zaplanowana trasa przedstawiała się tak:
Początkowo droga prowadziła na południe. Zachwyciły nas miasta Chefchaouen i Fez.
Rozsmakowaliśmy się w marokańskiej kuchni.
Dalej - kolejne pasma gór Atlas.
Wreszcie dotarliśmy do oazy Meski. Palmy, strumyk, ruiny - niesamowita atmosfera. Chwila relaksu po kilku godzinach w busikach, pracowicie pokonujących górskie drogi.
A następnego dnia zdobyliśmy Saharę! Pojechaliśmy do miejsca, gdzie pustynia wyciąga swe macki najbliżej drogi - do Merzougi.
Była okazja do wspięcia się na wydmy i zbiegnięcia z nich. Chętni mogli się nawet sturlać, ryzykując obecność piasku w każdym zakamarku ubrania i ciała....
Po dotknięciu pustyni, ruszyliśmy na zachód, ku wybrzeżom Atlantyku. Po drodze przejazd przez malowniczy wąwóz Dades.
Noclegi: pod palmami, przy ognisku, skłaniały do długich, nocnych rozmów i podziwiania niezwykle jasnych gwiazd.
Rozmowy były tym bardziej intrygujące, że - jak zawsze podczas naszych wypraw - dołączali do nas interesujący ludzie. W oazie dołączył do ogniska nasz dawny znajomy Mohammed, który nieopodal prowadzi klimatyczny sklepik - poznaliśmy go podczas poprzedniej wyprawy -
oraz Jaap - holenderski podróżnik bez kraju, przemierzający świat swoim żółtym busem.
W drodze również zdarzały się niespodziewane i miłe spotkania.
W jednym miasteczek, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad, pani Fatima pozwoliła nam zajrzeć do kuchni, gdzie przygotowywała dla nas posiłek.
oraz pokazała Ali, jak powinna ubierać się kobieta w Maroko
Wypełniona chłopakami z drużyny piłkarskiej półciężarówka, jadąca z naprzeciwka, wywołała w nas chęć natychmiastowej integracji - zatrzymaliśmy się na kilka słów, obdarowaliśmy ich piłkami i życzyliśmy sobie samych wygranych meczy. Spotkanie i prezenty wywołały wiele radości.
Atlantyk przywitał nas falami na tyle ciepłymi, że bez wahania skorzystaliśmy z kąpieli.
Niestety, czas powrotu nadszedł nieubłaganie. Zostawiliśmy nasze dzielne busy na parkingu, gdzie czekają na kolejnych chętnych na spotkanie z Maroko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz