O mnie

Moje zdjęcie
Jesteśmy grupą przyjaciół i miłośników podróży, którzy swoją pasją chcą zarażać innych. Chcielibyśmy dzielić się naszym doświadczeniem i zapleczem (także przystosowanymi do wypraw samochodami) w różnych zakątkach świata oraz licznymi pomysłami. Będziemy zachęcać do podróżowania - z nami lub bez nas - nawet "na koniec świata". Wiemy, że to możliwe i nietrudne, a każda wyprawa jest przygodą. Wystarczy zapakować torbę czy plecak - i w drogę!

środa, 15 stycznia 2014

Busy opentravelers zdobywają Maroko

Po wymianie ekip w Barcelonie oraz kolejnych przetasowaniach w Maladze i Gibraltarze, opentravelersowe busy ( i jeden SUV, który dołączył do naszej karawany) ruszyły dalej.










 

 
Malaga zrobiła na części ekipy większe wrażenie, niż szeroko reklamowana Barcelona. Wrócimy tam na pewno - może jakaś specjalna wyprawa eksplorująca Półwysep Iberyjski?
 

 













 
Po wypłynięciu z Gibraltaru, nie mogliśmy się doczekać afrykańskiego brzegu - słusznie spodziewaliśmy się ciekawych wrażeń na styku Europy z Afryką. Przekraczanie granicy między kulturami jest niezapomnianym przeżyciem.

Kiedy poczuliśmy pod stopami i kołami marokańską ziemię, a afrykański wiatr we włosach, chcieliśmy tylko jechać dalej i chłonąć różnorodne widoki, smaki i zapachy.











 
zaplanowana trasa przedstawiała się tak:



Początkowo droga prowadziła na południe. Zachwyciły nas miasta Chefchaouen i Fez.



 




 




 




Rozsmakowaliśmy się  w marokańskiej kuchni.







Dalej -  kolejne pasma gór Atlas.

 
 




 



Wreszcie dotarliśmy do oazy Meski. Palmy, strumyk, ruiny - niesamowita atmosfera. Chwila relaksu po kilku godzinach w busikach, pracowicie pokonujących górskie drogi.




A następnego dnia zdobyliśmy Saharę! Pojechaliśmy do miejsca, gdzie pustynia wyciąga swe macki najbliżej drogi  - do Merzougi.







Była okazja do wspięcia się na wydmy i zbiegnięcia z nich. Chętni mogli się nawet sturlać, ryzykując obecność piasku w każdym zakamarku ubrania i ciała....







 








Po dotknięciu pustyni, ruszyliśmy na zachód, ku wybrzeżom Atlantyku. Po drodze przejazd przez malowniczy wąwóz Dades.




 


 






Noclegi: pod palmami, przy ognisku, skłaniały do długich, nocnych rozmów i podziwiania niezwykle jasnych gwiazd.




Rozmowy były tym bardziej intrygujące, że - jak zawsze podczas naszych wypraw - dołączali do nas interesujący ludzie. W oazie dołączył do ogniska nasz dawny znajomy Mohammed, który nieopodal prowadzi klimatyczny sklepik - poznaliśmy go podczas poprzedniej wyprawy -


oraz Jaap - holenderski podróżnik bez kraju, przemierzający świat swoim żółtym busem.



W drodze również zdarzały się niespodziewane i miłe spotkania.
W jednym miasteczek, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad, pani Fatima pozwoliła nam zajrzeć do kuchni, gdzie przygotowywała dla nas posiłek.
 

 



 
oraz  pokazała Ali, jak powinna ubierać się kobieta w Maroko
 




Wypełniona chłopakami z drużyny piłkarskiej półciężarówka, jadąca z naprzeciwka, wywołała w nas chęć natychmiastowej integracji - zatrzymaliśmy się na kilka słów, obdarowaliśmy ich piłkami i życzyliśmy sobie samych wygranych meczy. Spotkanie i prezenty wywołały wiele radości.




Atlantyk przywitał nas falami na tyle ciepłymi, że bez wahania skorzystaliśmy z kąpieli.


Niestety, czas powrotu nadszedł nieubłaganie. Zostawiliśmy nasze dzielne busy na parkingu, gdzie czekają na kolejnych chętnych na spotkanie z Maroko.