O mnie

Moje zdjęcie
Jesteśmy grupą przyjaciół i miłośników podróży, którzy swoją pasją chcą zarażać innych. Chcielibyśmy dzielić się naszym doświadczeniem i zapleczem (także przystosowanymi do wypraw samochodami) w różnych zakątkach świata oraz licznymi pomysłami. Będziemy zachęcać do podróżowania - z nami lub bez nas - nawet "na koniec świata". Wiemy, że to możliwe i nietrudne, a każda wyprawa jest przygodą. Wystarczy zapakować torbę czy plecak - i w drogę!

piątek, 7 lutego 2014

opentravelers.com z Save Wildlife Conservation Found



Nasza zimowa wyprawa była dość krótka, za to droga powiodła nas w bardzo malownicze zakątki - odwiedziliśmy Puszczę Świętokrzyską, aby wraz z profesorem Romanem Gulą tropić wilki.




 







 
 



Tropienie nie było jednak naszym głównym celem - przyjechaliśmy zaprezentować
 profesorowi jednego z naszych Land Roverów 110, którego wytypowaliśmy  do działań w projekcie monitorowania wilków na terenie
 Puszczy Świętokrzyskiej na prośbę Save Wildlife Conservation Found, która aktywnie angażuje się w ochronę dzikich zwierząt afrykańskich (głównie lwów w Botswanie) a także polskich wilków.
 

http://www.save-wildlife.com/pl/obszary-dziaania/save-zwierzta-europy/europejski-wilk


opentravelers.com od początku wspiera działania SAVE.  Nasza wizyta miała na celu ustalenie, czym powinien różnić się samochód "podróżniczy" (bo tak są konstruowane samochody dla naszych potrzeb) od "naukowo - terenowego", na potrzeby naukowców. Tym razem wytypowaliśmy, przygotowaliśmy technicznie i doposażyliśmy LR 110  ExMod, by w imieniu fundacji przekazać go profesorowi Guli.  Projekt w znacznej części finansowany był przez SAVE, a i opentravelers.com dodało coś od siebie.







Profesor Gula opowiedział nam wiele o swojej pracy. Poznaliśmy też jego współpracownika - Artura Milanowskiego, który od lat aktywnie uczestniczy w tropieniu i liczeniu wilczych rodzin. W województwie świętokrzyskim, zaledwie 150km od Warszawy, wilki zaobserwowano w 2006 roku - po raz pierwszy po ponad pięćdziesięciu latach i od tego czasu są one monitorowane przez naukowców z grupy profesora.
Zainteresowanych szczegółowym opisem monitoringu, zachęcamy do lektury zalinkowanego dokumentu:

http://www.save-wildlife.com/downloads/wolf/wilk_raport_2013.pdf





Działania ochronne polegają także na edukacji społeczności lokalnej - chodzi o zmianę postrzegania wilków przez ludność. Wilk nie jest "złym wilkiem" z bajek dla dzieci - to wilk boi się człowieka. Ludzie muszą zrozumieć, że ochrona wilka, w rozumieniu naukowym, nie ma na celu wyłączania kolejnych przestrzeni z dostępności dla człowieka, pod pretekstem: "zwierzę jest najważniejsze" - jak tego chcą "ekolodzy".
Celem jest uratowanie zagrożonego gatunku, który warunkuje zachowanie równowagi w przyrodzie. Raport z monitoringu profesora Guli daje konkretne, naukowe dane o wilkach zamieszkujących województwo świętokrzyskie, pozwalając na lepsze poznanie ich zwyczajów, a w konsekwencji - skuteczniejszą ochronę.

Nasze serca skradła współpracownica profesora - niewielka suczka, Trufla, która była pełnoprawnym członkiem naszej ekipy - ona najlepiej zna się na tropieniu mieszkańców lasu, wszak urodziła się w Bieszczadach, na terytorium wilczej watahy. Widocznie - mimo niepozornego wyglądu - ma we krwi coś z tropiciela, co widać było na każdym kroku.




 

Trufla w lesie jest w swoim żywiole. Aparatem trudno ją uchwycić. Kto odnajdzie psa na poniższych fotkach?

 

 





Należy nadmienić, że wilki na Pogórzu Świętokrzyskim nie są jedynymi, badanymi przez pracowników profesora Guli. Prowadzony jest też monitoring dużego obszaru w województwie dolnośląskim - tam też "pracuje" samochód przekazany przez SAVE. Oto relacja z jednego wieczoru pracy naukowców:

 




Land Rover 110, po doposażeniu i oklejeniu, właśnie odjechał na służbę nauce. Tak wyglądało przekazanie go profesorowi Guli.





 






Na pewno będziemy często odwiedzać Puszczę Świętokrzyską - chętnie "powyjemy", żeby usłyszeć wilczy odzew. Mamy też szereg pomysłów, jak pokazać społeczeństwu, że wilk nie jest zły i nie trzeba się go bać. Zamierzamy - wraz z SAVE - pomagać profesorowi Guli i jego wspaniałemu zespołowi, w monitorowaniu tych drapieżników i przyczynić się do "odczarowania" ich krzywdzącego obrazu. Zapraszamy z nami!






 

środa, 15 stycznia 2014

Busy opentravelers zdobywają Maroko

Po wymianie ekip w Barcelonie oraz kolejnych przetasowaniach w Maladze i Gibraltarze, opentravelersowe busy ( i jeden SUV, który dołączył do naszej karawany) ruszyły dalej.










 

 
Malaga zrobiła na części ekipy większe wrażenie, niż szeroko reklamowana Barcelona. Wrócimy tam na pewno - może jakaś specjalna wyprawa eksplorująca Półwysep Iberyjski?
 

 













 
Po wypłynięciu z Gibraltaru, nie mogliśmy się doczekać afrykańskiego brzegu - słusznie spodziewaliśmy się ciekawych wrażeń na styku Europy z Afryką. Przekraczanie granicy między kulturami jest niezapomnianym przeżyciem.

Kiedy poczuliśmy pod stopami i kołami marokańską ziemię, a afrykański wiatr we włosach, chcieliśmy tylko jechać dalej i chłonąć różnorodne widoki, smaki i zapachy.











 
zaplanowana trasa przedstawiała się tak:



Początkowo droga prowadziła na południe. Zachwyciły nas miasta Chefchaouen i Fez.



 




 




 




Rozsmakowaliśmy się  w marokańskiej kuchni.







Dalej -  kolejne pasma gór Atlas.

 
 




 



Wreszcie dotarliśmy do oazy Meski. Palmy, strumyk, ruiny - niesamowita atmosfera. Chwila relaksu po kilku godzinach w busikach, pracowicie pokonujących górskie drogi.




A następnego dnia zdobyliśmy Saharę! Pojechaliśmy do miejsca, gdzie pustynia wyciąga swe macki najbliżej drogi  - do Merzougi.







Była okazja do wspięcia się na wydmy i zbiegnięcia z nich. Chętni mogli się nawet sturlać, ryzykując obecność piasku w każdym zakamarku ubrania i ciała....







 








Po dotknięciu pustyni, ruszyliśmy na zachód, ku wybrzeżom Atlantyku. Po drodze przejazd przez malowniczy wąwóz Dades.




 


 






Noclegi: pod palmami, przy ognisku, skłaniały do długich, nocnych rozmów i podziwiania niezwykle jasnych gwiazd.




Rozmowy były tym bardziej intrygujące, że - jak zawsze podczas naszych wypraw - dołączali do nas interesujący ludzie. W oazie dołączył do ogniska nasz dawny znajomy Mohammed, który nieopodal prowadzi klimatyczny sklepik - poznaliśmy go podczas poprzedniej wyprawy -


oraz Jaap - holenderski podróżnik bez kraju, przemierzający świat swoim żółtym busem.



W drodze również zdarzały się niespodziewane i miłe spotkania.
W jednym miasteczek, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad, pani Fatima pozwoliła nam zajrzeć do kuchni, gdzie przygotowywała dla nas posiłek.
 

 



 
oraz  pokazała Ali, jak powinna ubierać się kobieta w Maroko
 




Wypełniona chłopakami z drużyny piłkarskiej półciężarówka, jadąca z naprzeciwka, wywołała w nas chęć natychmiastowej integracji - zatrzymaliśmy się na kilka słów, obdarowaliśmy ich piłkami i życzyliśmy sobie samych wygranych meczy. Spotkanie i prezenty wywołały wiele radości.




Atlantyk przywitał nas falami na tyle ciepłymi, że bez wahania skorzystaliśmy z kąpieli.


Niestety, czas powrotu nadszedł nieubłaganie. Zostawiliśmy nasze dzielne busy na parkingu, gdzie czekają na kolejnych chętnych na spotkanie z Maroko.